Jednym z ciekawszych idiotyzmów "inteligentnego projektu" zwanego homosapiens wydaje mi się kolosalny rozziew jaki prezentujemy pomiędzy "wiem, rozumiem" a "stosuję, robię". Na najróżniejszych poziomach, zakresach, istotnościach potrafimy tak doskonale zracjonalizować sobie "wiem, że trzeba zrobić X (ew. nie wolno robić Y), ale tak naprawdę uj mnie to obchodzi", że to jest po prostu fenomenalne.
Jak wtedy, gdy np. podobno 75% Amerykanów przyjmuje (w końcu) do wiadomości antropologiczną katastrofalną zmianę klimatu, potocznie zwaną "globalnym ociepleniem" oraz jednocześnie przytłaczająca większość tych 75% nie ma ochoty ponieść kosztów związanych z przeciwdziałaniem tejże katastrofie, większych niż 10$. ROCZNIE.
Albo jak wtedy, kiedy pozornie kumata część społeczeństwa uważa, że edukacja dzieci i młodzieży jest taka ważna, "takie będą rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie" i żeby szkoła była fajna jak w Finlandii, jednocześnie uważając, że można szkolnictwo zrobić bez piniądza, nauczyciele to obiboki i co oni tam wiedzą, a już szczególnie o uzdolnieniach naszego dzieciątka, no i w ogóle w d... im się z tym strajkiem poprzewracało. (Znaczy, podziwiam tu racjonalizacje - doniesienia z PL na tle jw. z tej bardziej pisatej i czytatej części internetu, przebijającej się do mojego bąbelka, bo z tej mniej kumatej i tylko odreagowującej małpie urazy do szkoły i polackie urazy do "służb" (nauczycieli, lekarzy, policji, itd. itp. którzy: darmozjady, g... wiedzą, i tylko przeszkadzają) to naprawdę niewiele do mnie trafia i oni to chyba nic nie racjonalizują, bo przecież wszystko wiedzą lepiej.)
Przez wszelkie odmiany poddawania się używkom i "używkom", od heroiny po frytki z fastfooda.
Aż po ekstremalne anegdoty, jak pamiętna z oddziału onkologicznego, sala "płucna", większość obecnych z rurą w gardle albo w tym co z niego zostało, itd. urocze okoliczności wypluwania opłucnej; z wieczora ładuje się młody lekarz-onkolog i "panowie, jest sprawa - wiem, że niektórzy z was nadal palą, dajcie k... jednego peta, bo mi się skończyły i do końca dyżuru mnie szlag trafi, jak nie zapalę...". Zrobiło się nieco dziwnie, ale przecież zaraz ktoś się podzielił z kolegą-palaczem w potrzebie...
Żeby nie było - hasztag-mam-to ja też, oczywiście. Bo naprawdę mało kto nie ma racjonalizacji zamiast racjonalności.
Gdy kiedyś przylecą ufoki z (Prawie O Mało Co) Najwyższej Fazy Rozwoju, to jak tylko się zorientują, że nadal mamy poskręcane małe rozumki jak wyżej, zabiją nas śmiechem, oby nie dosłownie, po czym odlecą, zaklejając na swojej gwiazdowej mapie planetę Ziemeję plasterkiem z napisem "sprawdzić za 2h galaktyczne, czy może w końcu dojrzeli".