Dziś - przegląd rzekomej kultury w moim
bombelku, czyli: Karl, Yoko, Haruki.
1. Mam wrażenie, że na tle
muzyki granej do brytyjskiej koronacji, nagle wszędzie zrobiło się pełno starego dobrego
Karla Jenkinsa. Zdaje się nie miałem o nim notki, ale jestem fanem jego eklektycznej twórczości od dekad, od czasów pierwszych produkcji pod szyldem "Adiemus" z '90, na pewno od bardzo zacnej "mszy dla pokoju"
"The Armed Man" (1999), i okazyjnie wracam do niego i odkrywam, co tam znowu zmalował. Ostatnio nawet "lokalne" radio irlandzkie na kanale "muza poważna" puszcza go codziennie, tylko patrzeć - lodówkę otworzę, a tam będzie Karl. Nie, żebym narzekał, ale zdziwnie.
2. W kontekście muzy na koronację, przypomniało mi się, że miałem przy jakiejś okazji podzielić się ciekawostkami z drugiej strony świata, ale jakby nieco w podobnym kontekście jw. - jakiś czas temu zdziwiłem się, że
Yoko Kanno (dla nieobeznanych - odpowiada m.in. za zylion muzyczek z anime, w tym ukochane "Cowboy Bebop" czy "Ghost in the Shell: Stand Alone Complex") aranżowała i dyrygowała
koncertem z okazji intronizacji pary cesarskiej w Japonii, w 2019. (OK, Yoko odpowiada za suitę "Ray of Water", mniej za utwory i występy popularnego boysbandu w drugiej części koncertu).
Skojarzyło mi się to w kontekście - niszowi twórcy, jak Karl czy Yoko, super-doświadczeni i wszechstronni, których około 2000 czy 2010r. miałem za "kochane świry i taką ładną muzę dostarczają", około 2020 okazują się topowym mainstreamem. I bardzo dobrze!
3. W kontekście Yoko Kanno i grzebologii w jej stronach internetowych i dziełach, trafiłem niedawno na przygarść ciekawostek w różnych kierunkach. Na przykład, Yoko ma solidne zaplecze "w domu i zagrodzie", łącznie z własnym "zespołem" Seatbelts, oraz kolaboracje z dziesiątkami wykonawców. W tym - współpracowała i współpracuje z zylionem poważnych orkiestr i bandów, z całego świata. Między innymi z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Narodowej w Warszawie (skądinąd, OSFN robiła dużo muzy do anime, z różnymi twórcami, lista jest długa).
Co mnie bardziej zdziwiło, to, że w 2009r. na bardzo istotnym koncercie Kanno na 15 lecie jej twórczości i w ramach dorocznego festiwalu anime; koncercie znanym w skrócie jako Tanasonic (pełna nazwa: Super Dimensional Tanabata Sonic), to właśnie Warszawska Orkiestra Symfoniczna wylądowała na gigantycznej arenie w Saitama, dyrygowana przez Yoko... Skład utworów i wykonawców (Yoko, Origa, Seatbelts, itd. no i full Orkiestra Symfoniczna) rozwalił wtedy system, a trzygodzinny koncert przeszedł do legend; uważa się, że "super dimensional" to była zupełnie adekwatna nazwa ;)
Co mnie jeszcze bardziej zdziwiło i zasmutkowało, zdaje się, że nie istnieje żaden porządny zapis tego koncertu, nawet DVD, tylko bootlegi i nagrania z byle kamkorderów itp. Nie-po-ję-te. A nawet te bootlegi i różności związane z genialnym Tanasonic, jeśli trafiają do sieci, są skutecznie ścigane przez "służby" związane z Yoko, i błyskawicznie znikają z youtuba itp.
Szkoda.
4. Z zupełnie innej beczki, poruszając się ruchem kulturalnego konika szachowego, stąd pozostając w Japonii - Haruki Murakami popełnił nową książeczkę "Miasto i jego niepewne mury" (rzecz jasna, nie wiem jaki będzie tytuł polskiego wydania, tak se zmyślam). Jest ciut cieńsza niż "Śmierć Komandora", wyszła z miesiąc temu w Japonii, podobno jest nieźle. (Dygresja o tytułach Murakamiego - ja prawie nie znam japońskiego, ale jak rany, nie rozumiem czemu po polsku to jest "śmierć" komandora, a nie "zabójstwo", "morderstwo", or compatible, jak w ori tytule. Jest to pewna różnica...)
Na tłumaczenie przyjdzie chwilę poczekać, ale przebierając nóżkami z niecierpliwości i grzebiąc w necie, co jeszcze ciekawego związanego z Murakamim się dzieje, nagle trafiłem na "krótkie spięcie" z innym ulubionym artystą, i z tematami, o których pisałem jakieś pół roku temu.
Otóż Murakami przekazał około 2018 swoją kolekcję muzyczną, rękopisy, źródła itp. zasoby Uniwersytetowi Waseda w Tokio, swojej alma mater. Uni szarpnął się na modernizację jednego z budynków i przekształcenie w nieoficjalną Bibliotekę Murakamiego (oficjalnie Cośtam Literatury Międzynarodowej Cośtam). Za projekt przebudowy odpowiadał
Kengo Kuma o którym nie tak dawno pisałem; okazuje się, że też fan Murakamiego.
Wyszło bardzo zacnie (filmik w linkowanym artykule poleca się uwadze), przynajmniej moim zdaniem:
Jakby ktoś chciał odwiedzić tę bibliotekę Waseda, trzeba rezerwować wizytę! Co skądinąd przypomina nasze niedawne odbicie się od drzwi słynnej Trinity College Library w Dublinie, z powodu zalewu turystów oraz niesprzyjających godzin rezerwacji. Ale (Franz mode on) "jeszcze tu [...] wrócimy!"; może do Tokio też, kiedyś...