Troszeczkę zamilkłem na blogu (gdzie te czasy, kiedy pisało się 3 notki na tydzień), ale nic się nie stało, proszę przechodzić dalej.
Było ostatnio trochę innych aktywności w tzw. życiu (jakieś huragany, minizloty rodzinne z córkami, wycieczki, sprawy formalno-prawno-podatkowe), oraz w tzw. wirtualnym życiu (jakieś nowe fora, z których już się z niesmakiem wypisałem; jakieś gry, jak
Rimworld czy Wielki Powrót
KSP). Oraz praca zawodowa czy inne ogarnianie szrotwagena, też nie chcą się same zrobić.
Po prostu pisanina na blogu jakoś tak spadła w rankingu wolnego czasu o parę oczek w dół; co miałem napisać dla mnie ważnego, to już dawno napisałem. Parę dużych notek rozgrzebanych nie chce się skończyć, drobnych rzeczy nie chce mi się wcale. Różne rzeczy bieżące czy pozornie przezabawne nie wydają mi się warte nawet minuty pomyślunku, a co dopiero wypisywania na blogu.
Np. z bieżących rzeczy, mógłbym opisywać wycieczki i miniwycieczki po Szkocji, bo robimy ich sporo, właśnie zorientowałem się, że ze trzy na miesiąc średnio (ale to w sezonie, który się kończy właśnie); tyle, że mi to niepotrzebne, bo na nich byłem i na co to komu, nawet zdjęć mi się nie chce obrabiać i porządnie wstawiać (nieporządne można znaleźć pod
https://blabler.pl/tag/bofoto.html skądinąd Blabler czyli pokątna wersja twittera pozostaje chyba ostatnim odpryskiem socialmediów, jakiego JESZCZE używam). Tak naprawdę materiałów wycieczkingowych o Szkocji jest od groma w sieci, i moje dorzucanie kamyczka na stertę nie ma sensu. Oraz nie jest moim celem drażnienie ludzi, którzy nie mają czasu czy zasobów na jakiekolwiek wycieczki, czy pozowanie na jakiegoś blogera-podróżnika.
Podobnie o szrocie, co miałem ogólnego napisać, przez lata już napisałem, a w szczególe, czy mam opisywać po raz kolejny, że V8 od lexusa rulez? a jej utrzymanie wzg. tanie i trywialne? Yeah, rulez i trywialne. I tyle (oraz - mój pierwszy oficjalny mandat za prędkość w UK jednak nie skończył się w sądzie).
Podobnie o pracy, "hasztag-a-co-nowego", właśnie mija pół roku w "nowej" (dziś przypomniał mi Windows marudzący o nowe hasło) - nic ciekawego, nic nowego, to samo od lat, prawie te same ranty mogę wypisywać na prawie te same tematy. Tylko po co.
Pewnie za jakiś czas odzyskam wenę i chęć pisania i będzie więcej na blogu (bo to mój główny upust pisarczyka, poza skromną cyberszufladą) - ale raczej nie dziś, nie jutro i nie za tydzień.
Życie płynie nam mniej więcej należycie. I tyle.