Mało co jest gorszym modelem czegokolwiek niż: piramida Masłowa - potrzeb ludzkich. Powinna być pogrzebana gdzieś pod zwałami gruzu, razem z innymi łatwymi i przyjemnymi modelami i teoriami (para)nauk jak psychologia, socjologia czy ekonomia. Bo jedyną jej zaletą, że jednowymiarowy wykres i parę założeń ogarnia nawet najbardziej tępy student, durny nauczyciel, wredny menadżer. I mogą se brylować, teoretyzować, lać wodę, robić szkolenia, itd itp. na tej wątłej podstawie do woli.
Co ciekawe, sam Masłow przyznawał w zasadzie, że wyssał ją z palucha i "badania" wyjątkowych indywiduów ("najzdrowszego" i najlepszego 1%), na dodatek wysoce specyficznego czasu i miejsca (inteligencja Ameryki lat '40). Więc traktowanie tej teoryjki jako mówiącej coś o powszechnym czy przeciętnym czy normalnym człowieku, w dowolnych czasach czy miejscach, jest po prostu niemądre.
Dlaczego pastwię się nad tą nieświeżą bzdurą? Bo mam lekkiego bzika na punkcie testów ekstremalnych a nawet niszczących tzw. człowieczeństwa. Oczywiście, żyjąc w miejscach i czasach sytych i spokojnych, przeważnie mogę se takie "testy" czy ekstrema pooglądać i poczytać w newsach z miejsc znacznie mniej sytych i spokojnych, co najwyżej; i dobrze, i wolałbym, żeby tak zostało. Ale jednak ciągnie mnie jak ćmę do światła, do wszelkich zapisków o historycznych albo i współczesnych bohaterach, czy może raczej - ludziach, którzy w sytuacjach ekstremalnych, dla nich i dla ich bliskich, czy "bliskich", zachowali się inaczej niż przewiduje "normalna" zdroworozsądkowa łże-psychologia, z piramidką Masłowa na sztandarach.
Nie dziwne, że najłatwiej o przykłady i opisy takich sytuacji i ludzi - z paru ostatnich wielkich wojen.
Bo jednak jest wrażenie, że może jeden człowiek na 100, a może i na 1000, przejawia w obliczu ekstremalnych prób, zagrożeń czy wroga, coś ponad tępe zwierzęce instynkty, właściwe małpie naczelnej w stresie. Stąd, w małych konfliktach i niewielkich wojnach trudno dostrzec przypadki przekraczania barier między małpą (nawet jeśli Stalową Małpą), a świętym (nawet jeśli z granatnikiem), bo są nieliczne i rozproszone. Na wielkich wojnach, powstaniach, rewolucjach, przy milionach zaangażowanych w niewielkim wycinku czasoprzestrzeni, są jednak takie przypadki zgęszczone, łatwiejsze do obserwacji, a i ciśnienia przeważnie bywały największe w znanej historii. Plus, przykład 1% świętych, waryjotów czy herosów, potrafi pociągnąć za nimi "zwykłych" ludzi i historia powszechna nagle robi się nieprawdopodobna, jak w żarcie "szanse jedne na milion sprawdzaja się w 9 na 10".
Oczywiście, poza samą "akcją", interesuje mnie skąd "to" się wzięło, skąd delikwent przychodzi, dlaczego, po co, jakie motywacje i POTRZEBY wypełniał; no i - co z nim było dalej, jeśli przeżył; jak potoczyły się losy tego człowieka, kiedy ucichły działa.
Więc od czasu do czasu mam fazę na, i wczytuję się w biografie a to odznaczonych Medal of Honor, a to Victoria Cross, a to całkiem nieznanych żołnierzy czy partyzantów itd itp. Albo i zwykłych ludzi rzuconych w młyny wojny.
Jak porucznik Kurt Reuber, pastor, lekarz w batalionie pomocniczym niemieckiej 16 dywizji pancernej, rzucony w największy bitewny młyn znany historii ludzkości, czyli Stalingrad 1942. Który, już w głębokim okrążeniu, w końcówce prawie półrocznej bitwy, w bunkrze-dziurze w zamarzniętym błocie, na święta Bożego Narodzenia 1942, w pasji narysował na odwrocie mapy ZSRR (jedyny większy kawałek papieru jaki się nawinął) to:
I tym obrazkiem, przypomnieniem światła, życia i miłości, dał odrobinę nadziei i bardzo bardzo wiele wzruszenia towarzyszom broni.
Madonna odleciała z okrążenia Stalingradu ostatnim samolotem, wziął ją ze sobą dowódca batalionu. Kurt dostał się do niewoli razem z resztką 6 Armii, przeżył w niej tylko jeszcze jedno Boże Narodzenie, zmarł w styczniu 1944.
Obecnie Madonna znajduje się w Kościele Pamięci Cesarza Wilhelma (kościół-pomnik, oparty na ruinach berlińskiej katedry). Jej kopie znajdują się w katedrze-pomniku Coventry i w katedrze Kazańskiej w Wołgogradzie (d. Stalingrad).
Jakie potrzeby zamarzającego i głodującego Kurta i jego towarzyszy, zagrożonych nagłą śmiercią, wypełnił ten obrazek? Jakie potrzeby ludzi wypełnia pojednanie trzech miast i ich katedr, zruinowanych przez polityczne szaleństwa?
Nie sądzę, żeby dało się to wydusić z pana Masłowa.