(notka i komentarze są automatycznym importem z Bloxa, w razie rażących błędów proszę o info na boniWYTNIJ@clouds-forge.eu)(ciąg bliższy zakupów szrotwagenów)
(tu pomijamy zakup forda Explorera, bo był przeciętnie nudny)
Przez wiele lat oglądałem się (już w czasach maluszków) za serią Trans Sport od GM - fascynująca futurystyczna bryła (szczególnie kanoniczny przedlift, z długim ryjem) i zacne wyposażenie i silniczki, przy spadających cenach, ogrzewały mi serduszko, i bardzo często przeglądając ogłoszenia lądowałem niechcący w Trans Sportach mantrując "ale na ch... ci van, na ch... ci van". Którejś wiosny mantra nie zadziałała, fordy Scorpio mi trochę obrzydły, stąd pomysł na Trans Sporta zdał się niegłupi. Raz dwa wypatrzyłem taniego, dobrze odpasionego, w Wawie, więc skoczyliśmy, z żoną i córką, w ramach wypadu na miasto, zobaczyć toto w znanym rządku komisów na Modlińskiej. Zastaliśmy bardzo zastanego pontiaka w najgłębszym kącie komisu, z zapalonym "check engine" (stąd - kulejącym całym powerpackiem), zasypanego igliwiem, i ogólnie w średniawym stanie - ale z dość dobrą ceną i rzeczywiście "na maksie" wzg. rocznika (dość trudno takie znaleźć - przedlift '94, ale ze wszystkimi fotelami "kapitańskimi", poduszką kierowcy, w full prądzie, itd). Było sporo dialogów w stylu "tata, a czemu on ma takie bajeranckie zielone uszczelki" - "wiesz, zabytek, to musi być omszały", itd itp. Pomimo stanu średniego zachciało nam się pogadać z kierofnikiem, i odpalić trupka. Tu okazało się, skąd toto się ulęgło i dlaczego się zastało - teściu kierofnika se sprowadził, pojeździł, trochę zaniedbał, po czym poprosił, żeby sprzedać, no i już rok "się sprzedawał" w kącie komisu - nie dziwary, bo na 3.8 bez LPG w Polsce trzeba niezłego idioty-amatora, jak ja. A przy okazji, okazało się, że kierofnik to były funfel Andrzeja Leppera, znany z mediów z początków Samoobrony, może i wąsacz, ale marketingowy geniusz, bo zagrał jak typowy dealer nówek, a nie - typowy ziom z komisu: na nasze obiekcje, że tym omszałym trupkiem z "check engine" i bez przeglądu to trza by trochę więcej pojeździć i skumać, czy i co go boli, żeby w ogóle rozważyć zakup, odstrzelił, żebyśmy sobie głowy nie zawracali, bo on nam po prostu da tego vana o_O do końca tygodnia, plus stówę na przegląd, i se możemy jeździć. I tak było... i nie oparliśmy się pokusie.
Zaraz potem pozbyliśmy się Scorpio Ghia, wziął go kolega z pracy - po raz pierwszy od wielu lat byliśmy bez Scorpio! tylko van i SUV (dziecka skomentowały, że zniszczyliśmy im dzieciństwo powodując pustkę w kształcie Scorpio na podwórku). Stan ten potrwał jakieś pół roku zaledwie... tak bardzo brakowało mi płaskiego czegoś, że gdy rano zobaczyłem ogłoszenie o merkurze Scorpio gdzieś pod Wieliczką, jakoś już w południe siedziałem w pociągu do Krakowa - to był chyba pierwszy raz, kiedy kolegom z pracy ukręciły się ze zdziwienia łebki, że tak se można samochodziki kupować... Merkur był (i nadal jest) spoko loko - jedyna ciekawostka przy zakupie, że sprzedawał go kierofnik komisu, który sprowadził go koledze wiele lat wcześniej, koledze się znudził i zbiodegradował, więc - komis. Pogadaliśmy sobie jak fanatyk z fanatykiem, po czym ziuuut, do chałupy.
Merkur miał jedną dużą "wadę" - ręczna skrzynia biegów, niekompatybilna z Lepszą Połową. Grażyna nie uznaje manuali, a konkretniej - potrójnego pedalstwa, bo sprawia same kłopoty przy jej niskim wzroście. Stąd wziął się jej uwczesny "codzienniak", standardowy Explorer, typowy amerykański middle SUV - bardzo fajny na nasze leśne drogi, szczególnie na zimowe zaspy i wiosenne błotko, no i genialny jako ciężarówka. Ale na lato i w trasy, to jednak był bezsęs. A w międzyczasie - van nam się nie spodobał ogólnie - choć Trans Sport w trasy, na wakacje, itp był genialny, i stylistycznie ok, i doprowadziłem go w ciągu roku do kultury, to pozycja kierowcy, napęd (175KM i jakieś chore Nm na przód, wyrywające kierownicę z rąk...), wożenie na pusto 3m3, i inne drobne różności bardzo nas odrzucały. Stąd wziął się plan, żeby sprzedać go w diabły, a w to miejsce kupić sensowne Scorpio w automacie, bardziej dla Grażyny niż dla mnie. Bo kolega z pracy nie chciał oddać Ghia po dobroci.
I tu zaczyna się nasz najbardziej posrany szrotwagenowy twist ever. Okazało się, że akurat w tym momencie sensownych nowszych Scorpio z małym silnikiem w dobrym stanie nigdzie nie ma. Dzwonię w sobotę rano po kolegach, którzy pracują w szrotprzemyśle, i mówię "potrzebuję wieloryba 2.0 w automacie, pronto!" - "meh, sam szukam cały tydzień, 2.0 albo 2.3, bo potrzebuję coś pociąć, i nigdzie nie ma!" - "a co je?" - "przejściówka fajna je" - "ty, a po co mi problemy jak wieloryba w budzie prawie jak mk1???" - "no taaa... to nic nie ma... no chyba że mk1, ale to sam se możesz coś wybrać, twoja działka" - "hm, rzeczywiście, dobrze gadasz". I już parę godzin później, po paru telefonach, znowu siedziałem w pociągu do Krakowa, po kolejne Scorpio Ghia... Jakoś tak wyszło, że nie miało małego silnika, tylko 2.9, i było bardzo podobne do pierwszego Ghia, ino granatowy, w skórze i minimalnie mniejszym wypasie. Grażyna wsiadła i nie chciała oddać, czyli wszystko zgodnie z planem. Jedyna uwaga przy zakupie - jak ci sprzedaje samochód gość w autentycznej koszulce Subaru WRC Racing, autentyczny mechanik jw. - to samochód jest dziwny... na przykład: może i pije paliwo jak smok, ale też jedzie, jakby miał silnik liczony w smokach mechanicznych, a nie w koniach...
Czyli mieliśmy dwa, merkura i "granatnika".
Za chwilę wpadł mi w oko Scorpio RS w Gdańsku, też 2.9, złomowate w cenie fistaszków, ale interesował mnie dla pewnych egzotycznych części. No ale van się jeszcze nie sprzedał, forsa się przestała przelewać, a rodzina zaczęła protestować. Więc jakoś tak wyszło, że namówiłem kolegę, któremu sprzedałem Ghia, żeby zamienić się - ja mu dam vana, on mi Ghia z powrotem (minął rok...) i niewielki plik stóweczek (na Scorpio z Gdańska). I prawie tak wyszło, z dokładnością, że Scorpio z Gdańska było be i kluczowe części miało zniszczone, więc go nie kupiłem.
Czyli nagle mieliśmy na podwórku SUVa i 3szt. Scorpio mk1, zaledwie rok po szumnym "pozbywaniu się Scorpio"...