"Prawdziwe osiołki świecą po ciemku"

Zbiór opowiadań SF Janka Rudzińskiego
Prawdziwe osiołki
"Labirynt" tom 3

Moja powieść SF na Rok Lema 2021
Labirynt 3

Ostatnie wpisy:


Ostatnie komentarze:

Boni - W deszczu
Tue, 19 Mar 2024 10:31
@wózeczki Spojrzałem w kwity z pralni, bo zapomniałem...

Korba - W deszczu
Tue, 19 Mar 2024 10:26
Jeśli będziesz pisał, to ja będę kupować, jak i...

Boni - W deszczu
Tue, 19 Mar 2024 10:08
@vvaz A co wy wszyscy z tym "praca, pracować,...

vvaz - W deszczu
Tue, 19 Mar 2024 09:34
Ha. Jak tylko przeczytałem opis wymagań to pomyślałem o...

Boni - W deszczu
Tue, 19 Mar 2024 01:06
Taka ogólna uwaga - nie musicie mnie przekonywać, że...

kuba_wu - W deszczu
Mon, 18 Mar 2024 14:24
@popcorn Ja też ledwie powstrzymałem się wyprodukowania...


Tagi:
Alba DIY bibliotheca blogorg doniesienia film fun geannaire gogika hejt labirynt lemiana lewałki marynata motocyk muza namysł nazakupy nostalgia okolice pieczarki prawałki przemysł rapiery redukcja streszcz striptyz szort szrot triptrop unrealpolitik varia wydaje-się zagrywka zen Éire

Dźg w oko i w ucho:

NHK (EN, Japonia)
Nerdy Nocą (PL, różne)
agadmator (EN, szachy)
Lindybeige (EN, historia)
Drachinifel (EN, flota)
Veritasium (EN, pop-nauka)
Joe Scott (EN, pop-nauka)
Edd China (EN, warstat)
CarWizard (EN, warstat)
Vontrompka (foto)

Literkami:

Blogrys
Co lepsze kawałki
Ekskursje w dyskursie
Ignormatyk
Inżynieria Wszechświetności
Nameste blog
Ogólna teoria wszystkiego
Polska-NRD-Niemcy-Świat
Zennik polski

Inne własności:

Labirynt - zlemiłbym coś
Logos - wygryw w słówka
inSitu - pudełko z obrazkami
Eat me. Drink me.
Szrot nasz codzienny
EVA prawdé ci powié
PolitMap


Valid HTML 4.01 Strict

Valid CSS

powered by PHP

Licencja Wpisy Losowo Autor Rejestracja Zgłoś błąd
    NIGHT   RSS blog   RSS komentarze







Autor: Boni
Kiedy: 2018-08-29, środa
Tagi:  marynata, rapiery     
___________________________________

Koniec XVIIIw. i początek XIX obfitowały w wielkie wojny, jeszcze nie światowe, ale prawie, bo już w zasadzie międzykontynentalne. W ramach rozległych wojen i z powodu ulepszania techniki i logistyki okrętów żaglowych, obfitowały także w fenomenalne akcje na morzu, które przeszły do legend i ustaliły, nawet chyba bardziej niż akcje lądowe, porządek świata XIXw. Czyli, pośrednio, historię XXw i naszych czasów też. Bo bez tych akcji nie byłoby Imperium Brytyjskiego i jego rewolucji przemysłowej, Stany Zjednoczone wyglądałyby inaczej, historia Francji i Niemiec, więc Europy, wyglądałaby inaczej, itd itp.

Każdy człowiek minimalnie oblatany w historii, albo w popkulturze nawet, albo tylko w topografii Londynu, wie, kto to był admirał Nelson i dlaczego Trafalgar Square nazwa się tak, jak się nazywa. Ale Royal Navy tamtych czasów miała o wiele więcej barwnych postaci, niż jednego zawodowo niezłego i ekstremalnie charyzmatycznego admirała (poza tym ekstremalnie nieprzyjemnego, moim skromnym zdaniem). Niektórzy byli charyzmatycznymi dowódcami, jak Nelson, inni ambitnymi awanturnikami, jak bardzo szkocki Cochrane, jeszcze inni solidnymi marynarzami, zapamiętanymi tylko dzięki niezwykłym okolicznościom, jak Lapenotière.

A o niektórych nie da się powiedzieć wiele więcej, poza tym, że byli urodzonymi wojownikami, przypadkiem - profesjonalistami na morzu, "top gun".

Sir Edward PellewEdward Pellew urodził się w Dover 1757r., w kornwalijskiej rodzinie ówczesnej klasy średniej, z pewnymi tradycjami morskimi, acz daleko od ułatwiających karierę morską koneksji czy arystokratycznych korzeni. Wcześnie stracił ojca, trafił do solidnej szkoły dla chłopców, był ogólnie łobuzem i zabijaką, mającym na pieńku z dyrektorem. Już w wieku 14 (albo nawet 13) lat uciekł na morze. Ale zaraz pokłócił się i zdezerterował, po tym jak niesprawiedliwie potraktowano innego marynarza.

Do Royal Navy oficjalnie trafił w 1770r., pływał parę lat na fregatach pod kapitanem Stottem, aż po Falklandy. Około 1775 tak się pokłócił ze Stottem na Morzu Śródziemnym, że ten wyrzucił go na zbitą mordę i wysadził na ląd pod Marsylią, Pellew "wracał stopem" do Brytanii.

Ale zaraz w 1776 trafił do Ameryki Pn. po kapitanem Pownollem, w czasie zaczynającej się wojny o niepodległość raczkujących USA. Przydzielono go na względnie nieduże łajby szuwarowo-bagienne, pływające po jeziorach i rzece Hudson. W mini kampanii na jeziorach doszło do jednej z pierwszych w historii bitew US Navy, na Lake Champlain, 11 października 1776, gdzie cięższe łajby brytyjskie, m.in. szkuner Carleton z Pellewem, rozniosły na kopach mniejsze i nieco gorsze (bo budowane w pośpiechu) okręciki amerykańskie i ich niedoświadczone załogi. Ale nie bez strat i dramatycznych akcji, np. kiedy Carleton, niosąc 12 działową zagładę mniejszym "ścigaczom" amerykańskim, skupił na sobie uwagę całej floty, i zaczął potężnie obrywać, jego dowódca i zastępca zostali ranni, stąd dowództwo przeszło na Pellewa - który mistrzowsko oderwał się od bitwy postrzelanym szkunerem.

Natychmiast dostał dowodzenie okręciku "na stałe", w grudniu dostał przyrzeczenie stopnia porucznika, na piśmie dostał promesę w styczniu 1777 (ostatecznie zatwierdzała takie rzeczy Admiralicja w Londynie). W lecie 1777 był w oddziale spieszonych marynarzy w bitwach pod Saratogą, gdzie zginął jego najmłodszy brat, a on sam dostał się do niewoli.

Po repatriacjach wrócił do Anglii, gdzie dostał przyrzeczony stopień porucznika i stateczek strażniczy w Portsmouth. Jego starania o stanowiska na jednostkach pełnomorskich przyniosły efekty dopiero około 1779-80r., w końcu trafił na klasyczną 32 działową fregatę Apollo pod znajomym kapitanem Pownollem. W kwietniu 1780 w patrolu na Morzu Północnym wpadli na spory (26 działowy) francuski okręt kaperski Stanislaus (kaperski, czyli prywatny okręt biorący udział w oficjalnej wojnie morskiej). W zupełnie filmowej potyczce, czyli najpierw w finezyjnych manewrach pod żaglami, a potem w godzinnym wyścigu do Ostendy, okręty wymieniały całoburtowe salwy jak w jakimś filmie pirackim. Kapitan Pownoll zginął na miejscu trafiony kulą armatnią, dowodzenie przeszło na Pellewa, który nie odpuścił pościgu pomimo znacznych strat w sprzęcie i ludziach (poza kapitanem 5 zabitych 20 rannych) i w końcu zmasakrował omasztowanie i ożaglowanie Stanislausa, który w efekcie stracił sterowanie i wszedł na mieliznę. Desant Royal Marines przejął okręt i ściągnął go do Anglii jako pryz (zdobycz wojenną - ogólnie bardzo opłacalną dla kapitana-zdobywcy, tu zapewne dla Pellewa). Potyczka może była nieduża, ale efektowna i dla Pellewa ważna, w trzy dni Lord Sandwich (Pierwszy Lord Admiralicji) napisał mu "Śpieszę poinformować was, że zamierzam udzielić wam natychmiastowego awansu jako nagrody za wybitną służbę na poziomie oficerskim".

Faktycznie dostał promocję na komandora i slup (czyli coś w typie korwety, mały uniwersalny okręcik) Hazard w samodzielne dowodzenie, którym pływał przez pół roku. Potem dostał malutkiego zdobycznego Pelikana, z którego śmiał się, że służący układający mu włosy nie mieści się w kapitańskiej kabinie i musi stać na pokładzie. Ale nawet w takiej pchle, skutecznie patrolował i odpędzał francuskich kaprów. Zostało to zauważone, został awansowany na kapitana, czasowo dowodził nawet starym zdobycznym okrętem liniowym, na którym też zresztą zdobył duży okręt kaperski.

W latach 1776-91 dowodził różnymi okrętami, przeważnie fregatami, na całym Atlantyku. W czasach pokoju służba nie była zbytnio opłacalna czy ciekawa, w 1791 Pellew przeszedł w "stan spoczynku" i spróbował zostać rolnikiem, na gruntach swojego brata. Nie szło mu za dobrze, do anegdot przeszło jego sprzedawanie byka, który okazał się nie jego, ale sąsiada. Na jego szczęście w 1793 nowy francuski rząd rewolucyjny zadeklarował wojnę z Wielką Brytanią.

Pellew natychmiast wrócił do służby, na 36 działowej fregacie Nymphe, dawnej zdobyczy na Francuzach. Wyposażył ją i obsadził w jakimś rekordowym czasie, "nie pieprząc się w tańcu" (miał tylko z tuzin doświadczonych marynarzy i garść podoficerów, ale np. namówił, zakontraktował i zaokrętował 80 kornwalijskich górników, bo czemu nie; potem "zdobył" dodatkowych marynarzy dopadając statki kupieckie na Kanale i wcielając przymusowo ich marynarzy, tzw. "pressing"). Musiał być niezłym dowódcą i liderem, jeśli z tej zbieraniny wyrobił załogę, z którą po paru miesiącach, na wieść, że pokazały się w Kanale francuskie fregaty, poszedł do bitwy jak do tańca.

Spotkał również 36 działową fregatę Cléopâtre, pod doświadczonym (bo oszczędzonym przez rewolucjonistów) kapitanem Mullon'em. W krótkiej ale ostrej akcji Nymphe zmaskrowała francuską fregatę, która straciła między innymi tylny maszt, ster oraz kapitana. Poza okrętem w ręce Pellewa wpadły też kody francuskie, których śmiertelnie ranny Mullon nie zdołał zniszczyć. Cléopâtre była pierwszą francuską fregatą zdobytą w wojnie, potyczka głośna i błyskotliwa - Pellew dostał za to audiencję u króla i szlachectwo.

Pod koniec 1793 dostał fregatę Arethusa, pływał w ramach silnej eskadry bazującej w Falmouth. W kwietniu 1794 eskadra zderzyła się z siłami francuskimi, szybko je demolując i zdobywając szereg okrętów. Arethusa Pellewa odznaczyła się w bitwie, skonfrontowana z wielką fregatą Pomone - w pół godziny Francuzi poddali się, mając około 90 zabitych i rannych, na Aretehusie było 3 zabitych i 5 rannych... Dygresyjny rys do obrazu naszego kapitana - po bitwie Francuzi odzyskali "zdobyty" slup Espion, który wszedł na mieliznę i został pozostawiony przez Pellewa - który nie pozwolił go spalić, bo byli na nim ranni wrogowie.

Już w 1794 został komodorem Zachodniej Eskadry Fregat, 5 okrętów, zaraz objął dowodzenie na Indefatigable, bardzo silnej 44 działowej fregacie, przerobionej ze starego mniejszego okrętu liniowego.

Pomimo, że był dowódcą wyższego szczebla, nadal odznaczał się osobistą odwagą i sprawnością. Był doskonałym pływakiem, uratował kilku marynarzy, którzy wypadli za burtę. W styczniu 1796 wykazał się "above and beyond", kiedy statek Dutton, należący do East India Company, w ciężkiej pogodzie wszedł na mieliznę pod Portsmouth, z około 400 najemnikami Kompanii, ale też kobietami i dziećmi, w sumie około 600 ludzi. Z brzegu obserwował rozpadanie się statku zrozpaczony tłum, na statku było pełne pandemonium i chaos, najemnicy dobrali się do trunków i upijali się "dla znieczulenia" przed pewną śmiercią. Od lądu na statek dopłynął obwiązany liną ratunkową szalony młody Irlandczyk, Jeremiah Coghlan, od morza dotarł wpław Pellew, który zaprowadził porządek na statku przykładając pijanym żołnierzom ostrze do gardeł. Razem z paroma przytomniejszymi ludźmi i w końcu łodziami z Portsmouth uratowali prawie wszystkich z Duttona. Za tę akcję Pellew został baronetem, a nieustraszony chłopak okrętowy Coghlan został jego protegowanym, służył pod Pellewem wiele lat, w szalonych bitwach i akcjach dosłużył kapitana. Byli ewidentnie z tej samej gliny.

Szczytową akcją Pellewa w jego zylionie bitew i potyczek, szczytową przynajmniej w sensie taktycznym, były bitwy i potyczki na przełomie 1796-97. Patrolując planowo przedpola Brestu Pellew zanotował wychodzenie wielkiej floty francuskiej na tzw. Ekspedycję Irlandzką, czyli próbę desantu w Irlandii. Pellew zaalarmował Portsmouth, po czym agresywnie naciskał Francuzów i mieszał im szyki (nie wydając bitwy, w której nie miałby szans), robiąc jakiś niesamowity ekwiwalent kmicicowej wojny podjazdowej na morzu, po czym cofnął się do Falmouth po zapasy i naprawy.

Ekspedycja francuska zakończyła się katastrofalnym fiaskiem (ok 11 utraconych okrętów, tysiące marynarzy i żołnierzy); akurat kiedy niedobitki Francuzów wracały z Irlandii, a brytyjska Eskadra Kanału rozproszyła się ich łapać, Pellew wrócił do gry na swojej Indefatigable i fregacie Amazon. 13 stycznia 1797 o pierwszej po południu, we mgle koło wyspy Ushant, trafił na samotny francuski okręt liniowy Droits de l'Homme.

Przez dłuższą chwilę przeciwnicy usiłowali się rozpoznać i wymyślić taktykę, skądinąd Pellew nie był pewien, czy to na pewno francuski liniowiec. Tak normalnie, nówka liniowiec z 74 działami zjadłby dwie fregaty, nawet ciężkie 44 działowe jak Indefatigable, bez trudu; tym bardziej, że w pierwszym momencie Amazon była 8 mil od pola walki. Ale nie było normalnie. Po pierwsze, dowódca liniowca wolał uniknąć konfrontacji, mając lekko uszkodzony okręt (po niewdzięcznej kampanii irlandzkiej) i brygadę zaokrętowanego wojska, które wolałby dowieźć do Francji. Dwa, pogoda i tak zła, pogarszała się.

Droits de l'Homme vs. Indefatigable and AmazonTrzy, "Mam armię - My mamy Pellewa", że tak sparafrazuję filmowych "Avengers".

Kapitan Lacrosse wykręcił na południe, stawiając wszystkie żagle na coraz silniejszy szkwał znad Atlantyku i próbując po prostu odpłynąć, w założeniach, że normalni ludzie na fregacie wycofają się po prostu.

Kapitan Pellew oszacował słusznie, że może i jest zdeklasowany, nawet jeśli Amazon dotrze, ale liniowiec nie może otworzyć furt działowych dolnego pokładu przy obecnym stanie morza, więc przewaga nie jest tak miażdżąca, jak liczona na papierze. Więc warto spróbować uszczknąć wroga, stąd zaczął sprytnymi manewrami spychać liniowiec dalej od Francji, przy tym nie wchodząc pod ciężki ogień znacznie większego przeciwnika.

O 16:30 coraz silniejszy szkwał zniósł najwyższe części masztów liniowca (stengi), jego prędkość spadła i znacznie zdestabilizowało to cały okręt. Nadal Droits miał przewagę rozmiaru, siły ognia i ilości rąk na pokładzie, ale jego sytuacja zaczęła robić się jeszcze trudniejsza.

O 17:30, ku zdumieniu Francuzów, Pellew przyhalsował za rufą liniowca i otworzył ogień. Zaczęła się epicka bitwa. Liniowiec próbował wziąć fregatę pod ogień całej burty i zasypywał Anglików ogniem muszkietowym, Pellew obskakiwał sprawnym i zwinniejszym okrętem wielkiego przeciwnika, spowalniając go i zadając maksymalne uszkodzenia, a przy tym nie dając się zdmuchnąć. Przeszedł przed dziobem liniowca, waląc z wszystkiego co miał, przechodził tak blisko, że liniowiec próbował go taranować, ale niestabilny i słabo sterowny, nie trafiał. I nawet w dobrych pozycjach jego ogień działowy był niezbyt celny.

Okręty tańczyły wokół siebie, wymieniając salwy, zadając i doznając uszkodzenia (na Droits wybuchło działo, robiąc poważne szkody w ludziach i sprzęcie, na Indefatigable wyrywały się z mocowań działa, itd.). O 18:45 na właściwe pole bitwy wleciał, pomimo szkwału - pod pełnymi żaglami, kapitan Reynolds na Amazonie, przeleciał w odległości strzału pistoletowego od liniowca, ostrzeliwując go całoburtowo.

Angielskie fregaty uparte jak angielskie buldogi, próbowały wziąć liniowca w krzyżowy ogień, kapitan Lacrosse próbował nie dać się wziąć w krzyżowy ogień. Około 19:30 fregaty odskoczyły, żeby porobić prowizoryczne naprawy i opatrzyć rannych, pokiereszowany liniowiec nie mógł im już uciec. Wróciły po godzinie, ok. 20:30, przechodziły przed dziobem liniowca jak chciały, ostrzał francuski było coraz mniej efektywny, próby taranowania chybione.

Do 22:30 linowiec stracił tylny maszt i miał znaczne straty w marynarzach i zaokrętowanych żołnierzach, a jego dzielność morska jeszcze spadała. Nie uszło to uwadze angielskich kapitanów, którzy zaczęli przechodzić za rufą liniowca i walić "bez oporu" w czułe miejsca wielkiego okrętu.

Francuzi zużyli cały zapas kul pełnych, ok. 4000, musieli przejść na granaty, przeznaczone raczej do bombardowań - ich celność była żadna, ale efektowne eksplozje nieco odstraszyły Anglików. Ale tylko nieco, Pellew i Reynolds mieli już wyczajone martwe strefy prawie unieruchomionego przeciwnika, odskakiwali, naprawiali swoje okręty, po czym wracali do masakrowania mastodonta. Na takich zabawach zeszła prawie cała księżycowa noc.

O 4:20, nadal w ciemnościach, bystrooki porucznik Pellewa zauważył linię przyboju, i zaraz ląd, w odległości zaledwie paru kilometrów. Pellew natychmiast nakazał odejście na pełne morze, i zasygnalizował to samo Reynoldsowi. Amazon odszedł na północ, Indefatigable, wg wskazówek bretońskiego pilota, na południe. Droits de l'Homme nigdzie nie mógł odejść, był skazany na rozbicie na mieliznach. W pierwszej chwili wydawało się, że może ląd to wyspa Ushant, ale w rozjaśniającym się poranku zauważono, że przybój jest "po obu stronach", czyli że wszyscy "siedzą w lejku", a konkretnie w płytkiej zatoce Audierne.

Pellew natychmiast poszedł na zachód, najpierw nieco oszczędzając okręt i naprawiając takielunek, potem halsując na maksa na zachód przeciwko przybojowi i wiatrom. Uciekł z pułapki.

Reynolds nie zdołał "wyrobić się" na północ, Amazon wszedł równo na mieliznę. Próby ściągnięcia nie powiodły się, załoga musiała opuścić okręt, wylądowała na lądzie, gdzie dostała się do niewoli, na parę tygodni.

Liniowiec został rzucony na mieliznę, w bardzo ciężkim stanie morza fale rozbijały go przez trzy dni, z uwięzionym tysiącem ludzi, przeważnie marynistycznie niewyszkolonych żołnierzy. Rozgrywały się tam sceny dantejskie przez dwie doby, po rozbiciu rufy i zalaniu większości okrętu przetrwało niewielu, pomoc dotarła dopiero kiedy morze się uspokoiło.

Na Droits de l'Homme z 1300 ludzi zginęło nieco ponad stu w bitwie i duże kilkuset na mieliźnie. Skądinąd, ostatni zeszli z niego kapitan i komodor.

Na fregacie Amazon zginęło w bitwie 3 ludzi, 6 utonęło na mieliźnie, 15 było rannych.

Na Indefatigable Pellewa NIKT NIE ZGINĄŁ, 18 ludzi zostało rannych.

Cała akcja była z gatunku takich, w które nikt nie wierzy w filmach czy książkach przygodowych. Pierwszy Lord Admiralicji skomentował, że to wydarzenie niespotykane w annałach historii Royal Navy. Poważni historycy komentują, że jako pokaz determinacji, walki na morzu i sprawności żeglarskich nic podobnego nie było nigdy wcześniej, ani nigdy później.

Pellew nadal gromił Francuzów na swojej Indefatigable, potem na innych okrętach, zaczął udzielać się politycznie. W 1804 został kontradmirałem i głównodowodzącym sił Royal Navy na Oceanie Indyjskim (stąd nie znalazł się pod Trafalgarem). Potem dowodził całym Morzem Północnym, z kolosalnym kontyngentem Royal Navy, a potem Morzem Śródziemnym. W 1808 został wiceadmirałem, a w 1814 został dziedzicznym baronem Exmouth i admirałem.

Na Morzu Śródziemnym dowodził w czasie wojen napoleońskich, austriacko-neapolitańskiej, z islamskimi państwami Berberów w północnej Afryce.

W tej ostatniej wykonał w 1816 epicki atak na Algier - po zakończeniu bijatyk z Napoleonem wrócił temat piractwa i handlu niewolnikami, szczególniej chrześcijańskimi Europejczykami, biznes ten był lukratywnie uprawiany przez północnoafrykańskich dejów. Pellew został wysłany z misją dyplomatyczną w celu zrobienia porządków w temacie, dejowie Tunisu i Trypolisu poszli na ugodę, dej Algieru negocjował raczej twardo i szło jak po grudzie. A kiedy wydawało się, że traktat zostanie podpisany, przez jakiś burdel i nieporozumienia w Algierze oddziały deja wybiły 200 rybaków sycylijskich, i z Sardynii i Korsyki, formalnie pod protektoratem brytyjskim. Co wywołało oburzenie w UK i całej Europie, stanowiło policzek dla Brytanii i barona Exmouth osobiście.

Pellew zebrał pokaźne siły liniowe (5 okrętów, w tym jego flagowiec 100 działowy), trochę fregat i okrętów bombardujących (z moździerzami) i pomocniczych, także z rakietami. Niektórzy uważali, że siły są o wiele za małe do ataku na dobrze umocniony port Algieru (broniony przez około 1000 dział!), ale zapomnieli, że "mamy Pellewa". Który znał port i miasto i baterie jak własną kieszeń, stąd np. zebrał siły mniejsze niż mógł zebrać, gdyż uważał, że będzie "za ciasno" pod Algierem... po czym ustalił niezły plan, wyszedł flotą "na redę" i zakotwiczył w mniej więcej martwych polach ostrzału baterii nabrzeżnych i wystosował ultimatum.

Z polityków nikt nie chciał strzelać pierwszy, ale że jakiemuś algierskiemu artylerzyście po południu puściły nerwy i palnął z działa, Pellew zgodnie z obietnicą uwolnił demony wojny. W ciągu paru godzin zostało wystrzelone ponad 50tys pocisków działowych i ok. 1000 granatów burzących z moździerzy, zniszczona większość baterii algierskich i arsenały, praktycznie cała flota deja, a próby zmasowanych kontrataków na łodziach odparte, przy znacznych stratach Algierczyków. Oberwało się też miastu i budynkom reprezentacyjnym deja.

Pod wieczór flota odsunęła się poza zasięgi dział, naprawić okręty i opatrzyć rannych (straty były bardzo poważne, w rannych i zabitych były procentowo prawie dwa razy takie jak np. pod Trafalgarem, głównie z powodu paru okrętów, które nie zakotwiczyły na wyznaczonej pozycji - a 300-400m robiło różnicę między "jesteśmy w prawie martwym polu - jesteśmy pod ciężkim ogniem").

Na drugi dzień w południe Pellew wystosował kolejne ultimatum, grożące wznowieniem bombardowania. Dej ugiął się i podpisał traktat, w pałacowej sali trafionej 9 razy brytyjskimi pociskami. Uwolnił ponad 1000 niewolników od razu, ok. 2000 później, zwrócił okupy z 1816 roku. Wznowienie bombardowania było blefem, na okrętach prawie skończyła się amunicja.

Najkosztowniejsza akcja przeciwko handlarzom niewolników w historii Anglii nie zatrzymała handlu na wybrzeżu berberyjskim, ale była przyczynkiem do dalszego tłumienia handlu ludźmi w tej części świata. Pellew dostał za nią tytuł wicehrabiego Exmouth.

Po powrocie do Anglii został na parę lat prestiżowym głównodowodzącym w Portsmouth. Około 1821 przeszedł na emeryturę, nieco udzielał się politycznie.

W 1832 obsypano go zaszczytami i orderami. Zmarł w 1833.

Zostawił po sobie tytuły, spory majątek, sześcioro dzieci, bodaj troje go przeżyło. Żona Susan, jak się wydaje fenomenalnie zaradna i rozsądna kobieta, z którą był przez 50 lat, w tym lata rozłąki, przeżyła go o 4 lata.

Za młodu "Ned" był wielkim silnym sprawnym przystojnym facetem, na starość trochę się roztył. Na fregacie znał każde stanowisko i każde zajęcie. Jeszcze w czasach Indefatigable nikt nie mógł pobić jej kapitana w wyścigach we wspinaniu się na maszt. A jego popisowym numerem było stawanie na rekach na topie masztu. Był nieco flegmatyczny, szczery, w miarę sprawiedliwy i poczciwy.

Nie był ambitnym psycholem jak wielu jego kolegów, choć ambitny był.

Nie był wariacko odważny, ale był bardzo odważny w potrzebie.

Nie był bardzo skromny, ale daleko mu było do pożądania sławy i pochlebstw, jak pożądał np. Nelson.

Nie był może największym żeglarzem wszechczasów, ale jednym z największych na pewno.

Nie był może kryształowo uczciwy czy sprawiedliwy, ale standardy i tak miał wysokie, wobec ówczesnej Royal Navy i Admiralicji.

Przytrafiał mu się nepotyzm (dwu synów "popychanych" w Navy), ale promował też wartościowych ludzi, czasem zupełnie z dołów, najbardziej - jego pokroju.

Może nie miał charyzmy i uroku jakichś Nelsonów, ale jednak musiał być fenomenalnym liderem i dowódcą.

Nie umarł modnie, bohaterską śmiercią, tylko w łóżku ze starości, ale nie jest to w moich oczach wielka wada.

Gdyby zamiast Hornblowerów czy innych Master and Commanderów itp. napisać książkę czy nakręcić wierny film o Edwardzie Pellewie, wszyscy marudziliby, że nieprawdopodobny i do bani i nudne zakończenie.

Dlatego właśnie wolę prawdziwe historie i biografie.





zz_top
Wed, 29 Aug 2018 14:30:29
Korekta obywatelska:
W kwietniu 1974 eskadra zderzyła się z siłami francuskim...
Oczywiście nie 1974 tylko 1774 i "francuskimi".

Boni avatar Boni
Wed, 29 Aug 2018 14:41:33
Dzięki, nadal poprawiam literówki itp., pisanie ciurkiem do 3am nie wychodzi na dobre jakości tekstów. Przepraszam za to, ale jakbym nie napisał tego wczoraj w te 7 czy 8h, to bym pewnie wcale nie napisał, jakoś ostatnio "mało casu kruca bomba".

Anonim
Wed, 29 Aug 2018 17:27:04
Super historia. Dzięki za jej opowiedzenie!
Rzeczywiście, jakby to opisać w powieści, nikt by nie uwierzył.

vvaz
Wed, 29 Aug 2018 18:32:27
Sporo epizodów Forester ukradł do stworzenia Hornblowera (lub co najmniej mocno się inspirował).

korba
Wed, 29 Aug 2018 19:43:59
Dzięki za Pellewa, którego lubię za to, że to właśnie u niego na Indefatigable Hornblower uczył się fachu jako midszipmen, a i później też zdarzało mu się służyć pod jego rozkazami ;).

A co do nudnego zakończenia - przecież historia Hornblowera też ma takowe. Wg jego drugiego "biografa" C.N. Parkinsona (tego od prawa Parkinsona) admirał floty Horatio Hornblower umarł w 1857 r. we własnym fotelu w wieku 80 lat.



korba
Wed, 29 Aug 2018 19:49:02
Aha, a te topmasts, które w szkwale stracił francuski linowiec to pewnie były stengi.

Boni avatar Boni
Wed, 29 Aug 2018 21:34:43
@Hornblower

Tak dawno czytałem coś tam i tak słabo pamiętam, że nie wnikałem zbytnio, wzmiankę o Indefatigable w kontekście Hornblowera widziałem gdześ riserczując, ale jw. Co do inspiracji, chyba więcej wziął z Coghlana, Cochrana, nawet Nelsona, niż z Pellewa. Zresztą, to jest zylion akcji, można przebierać jak w ulęgałkach. I tak ludzie z krwi i kości wydają mi się znacznie ciekawsi. Np. Pellew nie miał hornblowerowo-XXw ukąszeń humanistycznych czy oporów przed karami cielesnymi i ogólną surowością. Ale za to miał znacznie wyższe niż "typowe" (np. IIRC Nelsona) standardy ogólnoludzkiego (nie - osobistego) honoru i sprawiedliwości, IIRC on wprowadził comiesięczny przegląd dzienników kar pokładowych przez dowodzącego admirała, później stało się to standardem, jako forma drugiej instancji i żeby kapitanowie/oficerowie nie wyżywali się na załogach.

@topmast

Wiedziałem, że jest jakieś inne polskie słowo na topmast, ale nie zdołałem go sobie przypomnieć w nocy. Oczywiście, stengi. BTW na załączonym obrazku w miarę wiernie to rozwalenie steng pokazano, zdaje się.

Thu, 30 Aug 2018 09:38:55
Dziękuję za kolejny zacny wpis. Byłbym wdzięczny za polecanki bibliograficzne do marynat (nie tylko tej). Tematy te są mi mało znane, a w wieku mocno 40+ i przy trójce dzieciaków nie można już tracić czasu na byleco...

Boni avatar Boni
Thu, 30 Aug 2018 19:32:48
@all

Dzięki za dobre słowo.

@polecanki, bibliografie

Ciężko będzie; po pierwsze, nie czytam o tym po polsku, po drugie, czytam praktycznie tylko online (źródła, artykuły, kawałki monografii i książek), po trzecie, do niektórych notek nie potrafię podać książkowych bibliografii, bo albo jej nie było, albo ja jej nie znam. Bo ogólnie, nie znam się, to są tylko hobbystyczne notki na blogu, a ja nie jestem historykiem.

O bohaterze notki najlepsza wydaje się książka Stephen Taylor, "Commander: The Life and Exploits of Britain's Greatest Frigate Captain". Ale jej nie czytałem.

charliebravo
Sat, 1 Sep 2018 12:46:18
Marynata jak zwykle wysokich lotów...eee...silnych wiatrów? :-)

Jedna uwaga - górnicy kornwalijscy jako drugi (albo i pierwszy, gdy nie było koniunktury na kopaliny) zawód uprawiali rybołóstwo. Więc można było gorzej trafić z materiałem na marynarzy, niż z ludźmi którzy z małych łódek łowili przy klifach na wielkich falach Atlantyku. Oczywiście flota Jego Królewskiej Mości robiła z dowolnego materiału ludzkiego marynarzy...albo trupy.

Dygresja: bardzo poleca się zwiedzenie Kornwalii. Sporo fajnych i malowniczych pozostałości po rewolucji przemysłowej, w tym takie perełki jak działająca po dziś dzień atmosferyczna maszyna parowa Watta (niesamowita rzecz - wielkie jak dom a pracuje bezgłośnie, słychać tylko „cmokanie” uszczelek i smaru), kopalnie z różnych czasów, od epoki brązu po koniec 20go wieku, trochę zamków i dworów a to wszystko w pięknych okolicznościach przyrody.

mgr Sianko
Sat, 1 Sep 2018 21:04:32
Przyłączam się do pochwał, bardzo fajnie się to czyta. Jednocześnie donoszę, że znalazłem świetny film o bitwie jutlandzkiej: https://youtu.be/U_UryFjKUsM

red.grzeg
Mon, 3 Sep 2018 09:18:41
Da się czytać! ;-)

Boni avatar Boni
Mon, 3 Sep 2018 11:57:10
@all

Dzięki za dobre słowo

@mgr Sianko

Rzeczywiście film o bitwie jutlandzkiej wydaje się spoko i daje pojęcie o (obejrzałem po łebkach).

Mon, 3 Sep 2018 11:59:18
@boni
No trudno, trzeba samemu ;)
Jeszcze mała korekta obywatelska: niedobitki Francuzów wracały z powrotem -> hmm powracały? Wracały do domu? "sytuacja zaczęła robić się jeszcze trudniejsze" -> trudniejsza.

hellk
Mon, 3 Sep 2018 16:12:27
@bibliografia

Jakieś 10 lat temu dostałem od teścia nowe wydanie 'Cuszima - epopeja wojny morskiej' Franka Thiessa z 1938. To jest napisane takim właśnie przedwojennym, emocjonalnym stylem, ale z mojego wąskiego marynackiego czytelnictwa (głównie Pertki) to chyba ulubiona lektura. Czyta się właściwie jak fabułę.



 

Engine: Anvil 0.99   BS