Uderzyło mnie dziś zestawienie na moim biurku, czyli spotkanie niby tych samych urządzeń, ale deczko różnych:
Po
prawej lewej, w spadku po córce (dałem jej normalnego starego thinkpada) egzotyczny zabytek - thinkpad 240X, czyli 10 calowe maleństwo sprzed około 13 lat. Nadal działa, pomimo mikroskopijnej pamięci i procka bodaj 500MHz, chodzi na nim winXP, z siecią, netem, USB, itd itd. No nie da się za wiele odpalić (już nowszy Firefox zabija win), ale Opera, poczta, muza, przewalanie jakichś plików, openoffice jakiś, wszystko mniej więcej działa, nawet bateria trzyma jakieś godziny, a nie minuty. I podobno używają takich na ISS...
Po
lewej prawej, "spadek" firmowy - prawienówka dell precision, czyli stacja robocza zapakowana w laptopa, jakieś i7 vPro, jakieś 8GB ramu i rozmiary lotniskowca, ekran bodaj 16" panorama. Ciężki i wielki jak nieszczęście, no ale dosyć wydajny (chodzi na nim normalnie win7 i dwie maszyny wirtualne z XP i sporymi narzędziami pod nimi).
W kategorii klaptoków to chyba dwa końce skali.
Tu miał być jakiś mądry morał, ale sam nie wiem jaki.