Notki grube nie chcą sie same napisać, a na drobne czasu nie mam, bo trochę praca i zabawa (jakiś szrotwagen, jakiś
festiwal Fringe), a trochę utknąłem ostatnio w forach samochodowych angielskojęzycznych - tylu nowych maniaków, tylu nieogarniętych technicznie, tylu ludzi myli się w internecie!
Z dyskusji na tychże forach wypłynął dosyć interesujący mnie temat - co obecnie definiuje "samochód klasy wyższej", oraz "markę klasy wyższej" (to nie jest to samo, oczywiście - taki VW Phaeton bez wątpienia jest klasy wyższej, ale marka VW nie bardzo; marka Lexus oczywiście jest "premium", ale byle lexus CT samochodem klasy wyższej może być tylko z bardzo daleka i przy zmrużeniu oczu silnego krótkowidza, itd. itp.).
Czyli, primo, odróżniamy premium markę od premium wózka, bo inaczej nieporozumienie będzie. Przynajmniej przy masowych i "dużych" producentach, bo może na poziomie R&R czy Astona Martina jest deczko inaczej...
Dwa, nie mylimy "klasy wyższej" czy "premium" z dowolnie rozumianą "wysoką jakością". Tj. oczywiście, pojazd "klasy wyższej" może być "wysokiej jakości" i jest to mile widziane, ale nie musi być - "wysoka jakość" jest na pewno warunkiem niewystarczającym, i prawie na pewno niekoniecznym (tu patrzymy na przykład na starsze jaguary, niezbyt stare merole, jakieś alfy romeo, czy w ogóle połowę dawnej włoszczyzny z górnych półek, te różne tragiczne ferrari, lamborghini, maserati).
Co do "marki klasy wyższej", to nie ma za bardzo o czym gadać, jeśli rozmawiamy o masowych i wielkich producentach auto-moto, w imię chciwości/cięcia kosztów obstawiających wszystkie pola tej gry: premium jest ten, kto skutecznie wmówi klientom, że dostają jakieś wartości dodane i powinni za produkt zapłacić więcej. A czy te wartości istnieją w jakimkolwiek sensie, poza historyczno-marketingowym ("efekt znaczka na masce", czyli pozycjonowania i rozpoznawania marki) i symulakrum, to zupełnie inna kwestia.
Przejdźmy do bardziej namacalnego "samochodu klasy wyższej" - najlepsze i zabawne ćwiczenie, to jego definiowanie przez kilka cech (trzy?), które oczywiście są różne dla różnych ludzi i w różnych czasach i miejscach.
Dla mnie samochód klasy wyższej definiują chyba, jako warunki konieczne i wystarczające: odpowiednio wysokie osiągi, obszerne i
luksusowe komfortowe wnętrze oraz odpowiednio wysmakowana i proporcjonalna stylistyka z zewnątrz. Dużo dużo dalej ew. techniczna jakość i "spasowanie" tego wszystkiego (i raczej najważniejsza jest jakość wnętrza, to, czego bezpośrednio doznają kierowca i pasażerowie), ew. potem gadżety.
Np. dla córki, dalekiej od motomaniactwa, najważniejsze wydały się "komfort, cisza i dobry wygląd". A np. żona (starsza blachara sztabowa) przystrzeliła krótko: "grzana przednia szyba, grzana kierownica, pamięć pozycji foteli" (na moje nieśmiałe obiekcje, że cholernie to zawęziła, odstrzeliła, że reszta jest oczywista...).
A wy jak myślicie?
(jeśli ktoś nie chwyta, co ma zdjęcie na początku do tematu - to jest Aston Martin Cygnet, czyli rebrandowana Toyota iQ, czyli żartobliwy żart... ale nie jest to porażka Astona, tylko raczej porażka biurokracji EU w wymuszaniu kwot emisji spalin itp. na producentach)