Miałem popełnić jakiś rant na głupotę narodu internetowego na podstawie eksponatu "himalaista, który się zabił w Himalajach" (himalaista czy jego rodzina mi powiewa, ale napinki różnych pozornie mądrych ludzi w internetach, i to napinki wielostronne i niszczące dyskurs, w tym etyczny, już niekoniecznie), ale rozchodziłem to. W końcu kimże jestem, żeby pouczać małpy naczelne w temacie czyja racja mojsza i czyja godność godniejsza, i w jaki sposób należy właściwie obrzucać adwersarzy gównem.
Potem miałem napisać coś o szrocie przy sobocie, ale nikogo przecież nie obchodzi dlaczego nie wyrzucam do śmieci popsutych samochodów, jak porządny biały człowiek, tylko w nich dłubię jak jakiś murzynek bambo (bo zawias lexusa zacząłem naprawdę naprowadz... naprawda... naprawiać!). No i zamek w drzwiach się zaczyna nieco psuć, serio, te lexusy to badziew, a dwudziestoletnie to już tylko do huty się nadają.
Na lolanie z polskiej dyplomacji i z "NIEMCY BRONIĄ POLSKI PRZED IZRAELEM NA ARENIE MIĘDZYNARODOWEJ", pomimo gigantycznego potencjału kabaretowego, też nie starczyło mi woli, bo primo, nie kopie się leżącego, secundo, co mnie to obchodzi, tak naprawdę.
Po wyczerpaniu durnych pomysłów jw. zostało tylko pokłosie zeszłotygodniowej Wielkiej Dyskusji W Pracy. Ale fanów automatyki i "osiongów" i moich gigantycznych sukcesów na tej niwie uprasza się nie wstawać i nie bić brawo - wielka dyskusja nie dotyczyła, oczywiście, pracy, tylko filmideł, ze szczególnym uwzględnieniem SF.
Bo kolega, ogólnie wyrobiony w temacie, w końcu obejrzał Blade Runnera 2049 no i jak padł na kolana, tak musieliśmy go holajzą i rozpuszczalnikiem odrywać od podłogi. A na moje minimalne skrzywienia, że może i spoko 9/10 i pierwsza trójka wszechczasów, wybuchł mi w twarz, że sam jestem 9/10 i niby jakie dwa filmy powodują, że BR2049 nie jest NA SZCZYCIE, tylko "może w pierwszej trójce".
Co w paru krokach spowodowało, że zaczęliśmy indywidualnie i zbiorowo układać listy "Top filmów SF (raczej miękkiej)" oraz przekomarzać się o nie. Tak naprawdę mówimy o bardzo miękkiej SF, no bo twardszej, szczególniej nowszej, to nie zebrałoby się nawet na parę nominacji, stąd, powiedzmy, znalazły się na liście "Gwiezdne Wojny" itp. space opery i fantasy w przebraniu SF i reklamacji się nie uwzględnia. Oraz starałem się trzymać filmów nieco bardziej serio a nie totalnej beki czy komedii. Z drugiej strony, wywaliłem z listy większość ostatnich, nawet jeśli niezłych czy zabawnych, adaptacji komiksów, bo to przeważnie IMHO inna kategoria wagowa i tematyczna, stąd nie ma "Deadpoola", "Guardians" i całej reszty (BTW obejrzeliśmy w końcu "Thor Ragnarok" i poleca się, szczególniej jeśli ktoś dobrze trawi "Guardians of Galaxy", podobny luzik).
Przejdźmy do listy - to są "klasy" filmów, w obrębie "klasy" wypisane przypadkowo; nie podejmuję się ich układać z dokładnością do miejsca "na pudle" w danej "klasie", bo to już zależy od mojego humoru, pory roku, kiedy i co ostatnio oglądałem, itd. itp. Lecimy (
zielone - przypomniane, dopisane po dyskusjach):
Class 0, crème de la crème:
Ghost in the Shell (animowane: SAC, 1 i 2 kinowe)
The Martian
Blade Runner 2049
Star Wars - Rogue One
Animatrix (po całości)
Class 1, crème de la top:
franczyza Ghost in the Shell (reszta)
Robocop (nowy)
WALL-E
Inception
Matrix (po całości)
Aliens
Avatar
Limitless
Class 2, crème de la best:
District 9
Gattaca
Dredd (nowy)
Predator (ori)
Terminator 2
2010 Space Odyssey
Star Wars - the Empire Strikes Back
Blade Runner (ori)
Class 3, crème de la czemu nie:
Lucy
Looper
2001 Space Odyssey
Ender's Game
I, Robot
The Prestige (tak jakoś się zaplątał)
Edge of Tomorrow
12 Monkeys
franczyza Star Wars (reszta)
franczyza Terminator (reszta)
franczyza Alien (reszta)
Konkluzja - powinienem w końcu obejrzeć "Her" i "District 9" (nie uwierzycie ile lat stoi na półce i nie udało się go obejrzeć - jak już byliśmy blisko, to trafił nas kaszan pt. "Elisium" i odechciało nam się wypocin tej ekipy, na dłuższy czas...). No i "Primer" trzeba, bo obejrzenie akurat tego puzzla, jednym okiem z przysypianiem, to się nie liczy.
Wolno podpowiadać to, czego zapomniałem wypisać.