... wśród kurdli i ośmiołów. Czyli czas na małe podsumowanie emigracji-ekspacji-wydumki-cholerawieczego.
Po pół roku zdecydowanie i nadal nie kumam:
- dlaczego jeszcze funkcjonuje państwo z długiem na jakieś 5 lat PKB
- jakim cudem funkcjonuje duże miasto w którym 1/3 gospodarstw żyje wyłącznie z socjalu
- skąd we miarę bogatym i o długiej i dużej tradycji i kulturze kraju może być różny dialekt czy gwara co pare mil czy wiosek czy co dzielnicę
- jak to się dzieje, że firma, która ma kolosalne braki w zarządzaniu i po prostu bałagan, poparty ogólnym narzekaniem, funkcjonuje w ten sposób od dekady, a nawet odnosi sukcesy; a narzekający narzekają sobie a muzom, powiedzmy, lat już dziesięć albo i piętnaście
- dlaczego dolnopłuki nadal są tu w rodzaju "niagara" (przelewowe-syfonowe a nie z zaworem)
- i oczywiście, koronne, jak można w XXIw. nadal używać oddzielnych kranów do wrzątku i wody lodowej
Cała reszta mniej więcej się zgadza, kasa mniej więcej też.
Skądinąd zaskakującym domknięciem półrocza - przedwczoraj pokazał się pierwszy śnieg na szczytach Grampianów (
pół roku temu widziałem na tych samych szczytach wyjątkowy późny - ostatni).
To białe wystające zza wzgórz, to Ben Lomond,
zwiedzany bliżej ze dwa miechy temu, tu widziany zaraz za wsią. Zima idzie, przymrozki co noc, skrobanie i grzanie, i tyle.
Aby do wiosny.